piątek, 5 lipca 2013

#3

- Lubię go, jest miły, uroczy i opiekuńczy. Naprawdę jest w porządku, postaraj się być miły. Nie chcę żeby kiedykolwiek powtórzyła się sytuacja z wczoraj.- westchnęłam odsuwając się od niego ostatecznie daleko.-
- Wyjeżdżam na parę dni. - Co ?! Gdzie ?! Czemu ?! – włożyłam kosmyk włosów na ucho a moja klatka piersiowa nerwowo się poruszała.-
- Jadę odwiedzić Mandy, ale uspokój się możesz pojechać ze mną albo będę wysyłał chłopaków aby z tobą posiedzieli dobrze ? – Złapał moją dłoń w geście uspokojenia.- Mandy to siostra Mike’a. Szesnastolatka mieszka w Colechester Jest śliczna , drobna brunetka z lekkimi piegami na policzkach i nosie. Zawsze zazdrościłam jej prostych jak drut włosów. Mieszka z ojcem odkąd ich matka wyjechała do Holandii za pracą, znalazła tam męża i ma nową rodzinę – smutne. Mike nigdy nie miał rewelacyjnych kontaktów z ojcem dlatego nikogo to nie zdziwiło że musiał się wyprowadzić mając osiemnaście/ dziewiętnaście lat, ale nie zapomniał o Mandy. Odwiedza ją dość często, zabiera na tak zwane „ich dni”. Często jeździłam z nim dlatego nie zdziwiło mnie że chciał mnie zabrać ze sobą. - Mam za dużo pracy żeby jechać...- uśmiechnęłam się do niego udając przed samą sobą że dam radę.
- Więc do zobaczenia. Dasz radę mała kocham Cię.– pocałował mnie w czoło, oddalając się uśmiech pojawił się na jego twarzy. Biorąc wcześniej naszykowaną torbę i worek ze śmieciami a potem gdyby nigdy nic wyszedł-Westchnęłam głośno, uspokajając się tym samym przypominając sobie o gościu w mojej sypialni. Jak najszybciej to było możliwe skierowałam się w tamtą stronę. Jeszcze spał. Uśmiechnęłam się na widok jest słodkiego wyrazu twarzy. Kolejny raz starannie odgarnęłam włosy z jego czoła. - Dzień Dobry -Jego aksamitny głos rozniósł się po pomieszczeniu.- *Dean* Kiedy poczułem jej dłoń na swojej skroni a potem na czole, lekko podniosłem powieki upewniając się że to ona. - Dzień Dobry.- przetarłem oczy.- Widziałem jak przygryza swoją dolną wargę. - Głodny ? – słodko założyła włosy za prawe ucho.- - Powinienem już wracać i nie zawracać Ci głowy.-Wstałem do pozycji siedzącej w której była ona.- - Nie takie było pytanie. – skarciła mnie.- Widząc jej naburmuszoną minę zacząłem się głośno śmiać tym samym opadając na łóżko z dużą siłą. - Jesteś przeurocza. – powiedziałem nadal lekko śmiejąc się.- Blondynka podniosła ze zdziwieniem brwi. - Czemu niby ?- założy ręce na piersi.- - Spójrz w lustro a się dowiesz.
Puściłem jej oczko wstając z łóżka szukając po podłodze swojej koszulki. - Pierze się. Jej słowa wyrwały mnie z poszukiwań. Odwróciłem się i tak jak ona chwilę temu założyłem ręce na klatce piersiowej. - To w czym wrócę ? – podniosłem pytająco brew.- - Dam Ci coś Mike.
Wzruszyła zabawnie ramionami a schodząc z łóżka uśmiechnęła się do mnie pytając co zjemy. - Co powiesz na naleśniki Lemon’ów ? Oparłem się o blat kiedy ona siadała na barowym stołku. - Lemonów ? – zaśmiała się- - Tak, naleśniki z sosem wymyślonym dokładnie przez naszą babcie.- wyszczerzyłem się z dumą.- *** *Janet* Głośne śmiechy wydobywały się z kuchni. - Oj daj spokój i przyznaj w końcu że jestem niesamowitym kucharzem!- wepchnął kolejny kawałek naleśnika do ust.- - Chyba żartujesz – zaczęłam się śmiać –te naleśniki udało Ci się zrobić fartem. - Fartem ?!
Ledwo przełknął jedzenie i wstał aby spojrzeć na mnie z góry. Udawał oburzonego a kiedy wybuchłam śmiechem on podszedł do mnie bliżej. - Co Cię tak bawi ?- stał nade mną marszcząc brwi - - Chyba kto-Ty
Kiedy to powiedziałam zerwałam się na równe nogi. Gonił Mniewo całym domu, w ucieczce wybiegłam na zewnątrz – do ogrodu.
Czując zimną trawę na swoich gołych stopach przygryzłam dolną wargę. Nie napajałam się nią długo, blondyn złapał mnie w pasie i podniósł wysoko. Nie czując gruntu zaczęłam machać nogami we wszystkie możliwe strony. - Dean cholera ! – parsknęłam czując jak zarzuca mnie niczym pluszowego misia na swoje ramie.- - Słucham ?- udawał gdyby nigdy nic się nie stało.- Z głupkowatym uśmieszkiem poszedł do salonu myśląc na głos.
- Gdzie mam odłożyć kogoś kto ucieka ?Na kanapę ? Nie… może na stół ? Nie… - Na podłogę Dean – burknęłam lekko podirytowana.- - Kto to powiedział ? – zaczął się rozglądać po całym pokoju.- - Twoje sumienie – zaczęłam się śmiać.- -No jeśli tak – odstawił mnie – to trzeba odstawić na podłogę. Uśmiechał się szeroko, nawet kiedy dość mocno szturchnęłam jego ramię uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz